Choć bardzo lubię modę, to nigdy, przenigdy nie podążałam za nią za wszelką cenę. Modowe hity, charakterystyczne
dla jednego sezonu omijam szerokim łukiem, bo wiem, że wszelkie namiętności,
które rodzą się gwałtownie, równie gwałtownie odchodzą i człowiek nie bardzo
chce do nich wracać. Może to już kwestia niezbyt młodego wieku, który sprawia, że nie jestem już tak impulsywna, a może fakt, że sama szyję i na to potrzebuję czasu.
Tak czy inaczej moja garderoba jest starannie przemyślana i ponadczasowa. Czasem
jednak, choć naprawdę niezwykle rzadko, mam ochotę na jakiś modowy przebój.
Zwykle jednak dzieje się tak wtedy, gdy ten przebój jest już w tzw. odwrocie. Futrzana
kamizelka świeci tryumfy od bodajże dwóch, czy trzech sezonów. A ja dopiero tej zimy do niej dojrzałam i bardzo zapragnęłam ją mieć Naprzeciw temu pragnieniu
wyszła moja mama, która przypomniała mi o pewnym futerku, które nosiłam w
bardzo wczesnej młodości. Wiem, że moja mama ma tendencje do chomikowania, ale
nie spodziewałam się, że owo futerko zostało przez nią tak starannie
przechowane i dotrwało w stanie niezmienionym aż do dziś. Z
pomocą przyszedł zaprzyjaźniony krawiec, który odpruł fachowo rękawy ...no i futrzaną
kamizelkę mam.
Zachęcam wszystkie modnisie
do grzebania w zakamarkach swoich szaf, przerabiania i kombinowania, jakby tu
odświeżyć stary ciuch.
Jak na razie nic się u mnie nie
zmienia i nie bardzo mam czas na szycie nowych ubrań. Mam już jednak mnóstwo
pomysłów na przeróbki i poprawki, tych ciuszków, które
już mam. Dać nowe życie starej rzeczy, to bardzo fajne uczucie i
satysfakcja gwarantowana:) zapewniam:)